poniedziałek, 2 kwietnia 2018

AUTYZM. Najlepsze co mnie w życiu spotkało...

   Pierwszy tekst o Autyzmie, napisałam 3 lata temu ( jak ktoś nie widział Autyzm. Dzieci innego Boga...). Dlaczego wracam do tego tematu?  Po pierwsze, 2 kwietnia to światowy dzień wiedzy o Autyzmie, po drugie mam codzienny kontakt z tym tematem i ta data jest mi bliska. Więc postanowiłam wrócić do tematu.

Tak mam dziecko ze spektrum autyzmu. Tak nie wstydzę się tego. 


   Pisząc tekst 3 lata temu jeszcze napędzały mnie emocje. Były to raczej te złe emocje: ból, żal, złość i gniew. Tak byłam zła, wściekła na los, na wszystkich dookoła. Chciałam krzyczeć że spotkało to mnie, że dlaczego moje dziecko, mój aniołek. Co wiedziałam wtedy?
Całkiem sporo. Byliśmy już rok po diagnozie, wdrożyliśmy wszystkie możliwe programy naprawcze i przeczytaliśmy wszystko co się dało na temat autyzmu. Wierzcie mi że artykułów w tym temacie, książek i wszelkich informacji jest cała masa. Możesz praktycznie czytać bez końca. Niestety im więcej czytasz tym większa złość cię ogarnia. Jeśli chodzi o dawanie nadziei w tym temacie, cóż dostałam jej niewiele. Stałam się rodzicem dziecka z autyzmem. Tak mówiłam, tak określałam siebie i moje dziecko.
I to był mój kurwa wielki błąd.

Minęły 3 lata. 
Co się zmieniło? Cóż wszystko.
Głównie moje myślenie. Cała ta sytuacja, zderzenie z czymś czego nie znam, oswojenie tego zmieniło mnie jako człowieka. 
Teraz jestem rodzicem, a moje dziecko jest dzieckiem, bez łatek, bez dodatkowych określeń. Bój który stoczyliśmy, powoli sprowadzał nas na właściwe tory. Wcześniej chciałam walczyć ze wszystkimi zaburzeniami naraz, zrobić jak najwięcej badań, chodzić na jak największą liczbę terapii. I prowadziło to do jednego miejsca. Wiesz gdzie? W dupę. Bo nigdzie się nie ruszaliśmy, nic się nie zmieniało.

   Przełomem było moje pogodzenie się z tym. Moment w którym zawsze brałam stronę mojego dziecka, kiedy zaczęłam mówić obcym ludziom "co się kurwa patrzysz, dziecka nie widziałaś?". Kiedy powiedziałam lekarzom, walcie się i zostawiłam tylko niezbędnych mi wyselekcjonowanych cudownych ludzi. Kiedy odpuściłam część terapii, bo moje dziecko to też zwyczajne dziecko i poza terapią ma zająć się swoim dzieciństwem. Kiedy zaczęłam kochać ją na nowo, tak zwyczajnie, bez litości. Kiedy zaczęłam stawiać jej granice, wymagać i traktować jak dziecko. Kiedy przestałam się bać o tym mówić. Dziś widzę jak wiele osób unika tego tematu. Najlepiej nie wiedzieć, nie widzieć, nie interesować się. Nigdy nie wiesz kiedy w twojej rodzinie pojawi się takie dziecko. 

Gdyby ktoś mi 3 lata temu powiedział że moja córka zrobi takie postępy, że będzie mówić, czytać i pisać litery, że będzie okazywać uczucia i weźmie udział w konkursie recytatorskim, pewnie bym nie uwierzyła. Przeszliśmy wiele, wiele się nauczyliśmy, ona od nas i my od niej. Były w tej naszej drodze momenty zwątpienia, kryzysy ale było też wiele radości i łez szczęścia. Razem stoczyliśmy wiele bitew, wiele wygraliśmy i wiele przed nami. Najważniejsze że umiemy być już razem tak bez spiny tak po prostu.

   Mam styczność z autyzmem na co dzień, zarówno w domu jak i przedszkolu czy pod gabinetami terapeutycznymi. Nigdy nie spotkałam 2 takich samych osób ze spektrum autyzmu. Każda z tych osób to inna historia, inne zaburzenia czy lęki, inne problemy. Wiesz dlaczego piszę osoba a nie dziecko. Bo z autyzmu się nie wyrasta, on nie znika i nie dotyka tylko dzieci. Jeśli ktoś jest dzieckiem ze spektrum autyzmu to kiedyś będzie dorosłym ze spektrum. Tak to działa. I gdybyś spotkał moją córkę dziś, to powiedział byś pewnie że nic jej nie jest. Zapewne wyrosła. To niestety nie jest takie proste. To czego nie widać często jest ukryte głębiej, jak problemy w komunikacji, brak rozumienia wielu zagrożeń. Niestety nie zdarzył się cud i nie wyrosła, to że jej rozwój jest na tym etapie na jakim jest to zasługa wielu wspaniałych osób, ciężka praca i wytrwałość. Bo nie można się poddawać, silnym trzeba być. Walczyć ile nam sił wystarczy. Znaleźć trzeba ludzi którzy nam pomogą, którzy mają do tego serce i dar. Miałam i mam w swoim otoczeniu wiele takich osób, nie chcę wymieniać ich z nazwiska bo nie wiem czy mi wolno, ale wszystkim którzy przyczynili się choćby do minimalnego kroku na przód mojej córki, będę wdzięczna do końca moich dni.

Dlaczego napisałam "AUTYZM. Najlepsze co mnie w życiu spotkało..."? Bo dzieci są w moim życiu najważniejsze, bez względu na wszystko...

A Wy co wiecie o Autyzmie?

4 komentarze:

  1. Czytam właśnie książkę o autyzmie ale opornie mi to idzie bo jestem w fazie zaprzeczania, cały czas mam nadzieję że to pomyłka albo jakiś sen...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faza zaprzeczania może trochę trwać. Spoko u mnie trwała 1,5 roku. Najważniejsze się pogodzić, później jest łatwiej.

      Usuń
  2. No zobaczymy jak to będzie oby tylko nie było gorzej ☺️

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja siostra ma autystyczne dziecko i w sumie od momentu diagnozy i ja zaczęłam zgłębiać ten temat. Kasia jest pod opieką specjalistów, siostra korzysta z pomocy poradni https://psychomedic.pl/ . Bardzo chwali specjalistów jacy tam są i pomoc, na jaką można liczyć.

    OdpowiedzUsuń

Daj Komenta, chętnie poznam twoje zdanie...
Oczywiście nie omieszkam odpowiedzieć.