Rozgaszczamy się jak u siebie, popijamy magiczne trunki a muzyka przyjemnie drażni ucho. Rozglądam się po sali, sabat chyba jednak tutaj się odbywa bo wokoło same Baby. Myślę sobie że chyba na jakiś zlot feministek trafiłyśmy lub do klubu dla lesbijek. Kiedy pierwsza szklanka zostaje opróżniona w głowie zaczyna szumieć a nogi same rwą na parkiet. Dla Anki wszystkie rytmy dobre są więc wyrywam jak strzała. Wszelkie rytmy latino czy disko mi pasują, po kilku głębszych mogę tańczyć nawet w rytm wycia kojota. Moje nogi odpoczywają tylko w momentach gdy wędruje do toalety (choć i wtedy nie zawsze, bo jeszcze muzyka mnie nosi), lub gdy dopadam do wodopoju po łyk czegoś zimnego. W podrygach pijanego epileptyka pasuje mi towarzystwo zarówno damskie jak i męskie, więc jeśli to faktycznie klub dla lesbijek to i tak jest spoko, oby mnie tylko panny nie obmacywały za tyłek. Po godzinach chyba 2, lokal zaczyna się wypełniać facetami, więc moja teoria spaliła na panewce. Kilka krotnie ktoś próbuje do mnie zagadać, brak mojego zainteresowania dość szybko wszystkich odstrasza. W końcu nie przyszłam tu na polowanie z łukiem żeby później taszczyć zdobycz ze sobą do domu. Towarzyszki moje już dość mocno podchmielone z parkietu prawie nie schodzą a śmiech nasz niesie się coraz głośniej. Wybawiłam się niesamowicie, lokal wpisuje na listę "Do rychłego zobaczenia".
Poranek jednak nie napawał już takim optymizmem jak wieczór poprzedzający go. Ból przechodził od czubka dużego palca stopy aż po czubek głowy. Trudno było stwierdzić przeciw czemu organizm zbuntował się bardziej czy magicznym trunkom czy może wycieńczającej zabawie.
Jak impra to impra....na calego :)
OdpowiedzUsuń