Dwoje studentów już dość podpitych toczy walkę na zakłady typu "nie zrobisz tego". Rozrywka dość ciekawa, choć w stanach upojenia bywa niebezpieczna zarówno dla pijanego delikwenta jak i otoczenia.
Student 1 do Studenta 2:
"Na pewno jak włożysz sobie to w usta to już nie wyciągniesz".
Podaje mu żarówkę. (Ponoć, jest taka teoria, że żarówkę można włożyć w usta, problem jest jednak z wyciągnięciem.)
Student 2, dużo się nie namyślając, bo przy takim upojeniu mózg już działa na rezerwach, pcha żarówę w usta. Rozbawione towarzystwo, przygląda się debilnemu zakładowi. Jak wiadomo debilne pomysły, debilnie się kończą, Student 2 nie jest w stanie wydobyć żarówki z ust. Kiedy jego koloryt zmienia się to z czerwieni w siny, towarzysze broni wzywają taryfę, aby jechać do szpitala.
Pięć minut później Studenci 1 i 2 oraz mniej pijany kumpel jadą taksówką do szpitala. W trakcie drogi opowiadają taksówkarzowi historyjkę żarówki i głupiego zakładu. Taryfiarz z racji że nie widział większego debilizmu, postanawia nie brać od nich opłaty, twierdząc że powinni mieć ulgę za takie upośledzenie umysłowe.
Lekarz dyżurny na izbie ratunkowej, widząc grupkę studenciaków w tym kolesia z czymś w ustach, wie że to będzie długa noc. Student 2, zostaje znieczulony (jak by mało tego znieczulenia pływało mu we krwi) i obdarzony uśmiechem dżokera przez lekarza. Kilka szwów i można wracać na imprezę.
Szybki podjazd pod akademik, schodami na górę a tam co? A tam kolejny debil z żarówką w ustach, bo mu się wierzyć nie chciało że naprawdę nie da się tej żarówy wyciągnąć. Cóż było czynić, zostawiamy już tego z uśmiechem dżokera a zabieramy tego co lekarz dopiero go skrzywdzi. Szybki telefon, taryfa pod akademik i dzida na szpital.
Wchodzą na oddział, a tam już od drzwi wita ich ten sam lekarz wykrzykując "Banda Debili!!!".
Po czym otwiera im drzwi do małej sali gdzie na łóżku siedzi taksówkarz nr 1, ten co nie wziął opłaty i nazwał ich upośledzonymi umysłowo, siedzi z żarówą w ustach. Sam był ciekaw czy rzeczywiście nie da się tego zrobić :)
Historyjka zasłyszana, czy prawdziwa nie mam pojęcia. Znając studentów, imprezy i pomysłowość, całkiem możliwe że wszystko to miało miejsce.
hahahaha o matko! Już dawno nie czytałam na żadnym blogu czegoś równie śmiesznego! Będę miała bekę przez tydzień, jak tylko sobie przypomnę o tej historii. Bardzo dobrze opowiedziana anagdota ;D
OdpowiedzUsuńCieszę się niezmiernie że mogłam poprawić ci humor :)
Usuństudenci są chyba zdolni do tak głupich rzeczy.:D
OdpowiedzUsuńhttp://wikiandmarta.blogspot.com/-Zapraszam
OdpowiedzUsuńObserwacja za obserwację, Komentarz za komentarz?:)