Nadal nie
mogę spać. Michał zmył się po śniadaniu. Pewnie pędził do pracy. Za oknem już
dzień. Pewnie będzie upalnie. Lato jest upalne, jest dopiero połowa lipca a ja
już mam dość. Cóż trzeba jakoś spożytkować ten dzień i tak nie będę spała.
Szybko wzięłam prysznic, trochę się ztiuningowałam, wiek 30 lat zobowiązuje,
używanie tylko maskary już nie wystarcza.
Wsiadam do windy. Nowiutka pachnąca,
wymieniona jakiś miesiąc temu. Wcześniejsza była tu zamontowana chyba 100 lat
temu. Skrzeczała, piszczała, straszyła urwaniem i co najgorsze zacinała się
między piętrami.
Ile razy do roku można siedzieć w windzie między piętrami, toć
to koszmar jakiś, sprawdzałam wiem. Takie posiedzenie przeważnie trwało od 30
minut nawet do 4 godzin. Samemu jeszcze byłam w stanie ten czas jakoś znosić,
jednak gdy pech dokładał ci do tego nieszczęścia jeszcze jakiegoś sąsiada to
wierzcie mi chciałam krzyczeć z rozpaczy. Wierzcie mi, że choć nawet byście nie
chcieli to i tak w takim momencie ludzie muszą wam coś opowiedzieć. I nie jest
to ich zła wola czy chęć zaprzyjaźniania się, oni czują że muszą wypełnić jakoś
tę niezręczną ciszę. Tylko ta cisza jest bardziej niezręczna dla nich niż dla
mnie. Takie niespodziewane zwierzenia swego czasu zmusiły mnie do biegania na 9
piętro schodami. Bałam się że winda znowu mnie uwięzi.
Winowajcą tych leków
była sąsiadka z 4 piętra. Uraczyłam mnie opowieścią o swoim zwyrodniałym, byłym
mężu. Drań ją zdradzał na prawo i lewo. Skacząc tak z baby na babę, przywlókł
jej jakiegoś weneryka do domu plus pchły łonowe i tu cały dramat. Owa sąsiadka
musiała mi z detalami opowiedzieć o swoim potwornym nadarzeniu pochwy, co jej
tam ciekło i co lekarz znalazł. Później co ten lekarz wyciął i co ciekło
później. Ludzie powiadam wam, zachowajcie takie historie dla siebie, trochę
empatii. Mniejsza o to. Zdarzenie to wywarło na mnie takie piętno, że bałam się
do windy wsiadać. Nigdy przenigdy nie będę uprawiała sexu bez prezerwatywy,
chyba że facet przedstawi mi aktualny komplet badać z dnia wczorajszego.
A pan,
który po godzinie uratował nas z opresji mógł by zostać moim mężem za to
wybawienie. Mógł by gdyby nie był Mietkiem z wąsikiem o tak alkoholowym oddechu,
że byka by powaliło. Panu jestem niezmiernie wdzięczna, sąsiadkę omijam
szerokim łukiem.
Teraz winda
jest cudowna, nie kolibie, nie skrzypi i co najważniejsze nie zacina się. Drzwi
windy zamykają się za mną a tu co? Syfora i kokoszambonela? Ktoś chyba wylał na
siebie kilka flakonów perfum, nie to nie perfumy to fiołkowa woda po goleniu. Już
myślę, że się uduszę, kiedy dwa piętra niżej wsiada facet. Toć to adonis, koło
40, skrojony na miiarę moich marzeń. Całkowicie nie z tej blokowej
rzeczywistości. Wycięty chyba z jakiegoś żurnala. Dobrze, że zrobiłam się na
bóstwo przed wyjściem, ma się ten fart.
- Chyba panienka
trochę przesadziła z perfumami.
- Co? –
wyrwało się jakby poza moją wolą, zupełnie o tym smrodzie zapomniałam.
- Nie należy
na siebie wylewać wszystkiego co ma się w domu, jeśli ma się zamiar przebywać
wśród ludzi
- Ale… - no
i tu drzwi windy otworzyły się a facet po prostu poszedł.
Tak odszedł
z obrazem mojej osoby jako typiary, która wykropiła się fiołkową wodą kolońską
i o mało nie udusiła go w windzie. Boże proszę niech los nigdy nie skrzyżuje
już naszych dróg.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Daj Komenta, chętnie poznam twoje zdanie...
Oczywiście nie omieszkam odpowiedzieć.