Kilka dni temu wpadłam na bloga Uglywriter i mnie olśniło po przeczytaniu notki A kup se Pan yorka. Czyli czym karmić jastrzębie. Przypomniała mi się psia anegdotka w wersji "Opowieści sąsiedzkie."
No to do dzieła.
Na osiedlu domków jednorodzinnych, mieszkały obok siebie dwa zaprzyjaźnione małżeństwa. Mimo obopólnej wielkiej sympatii, obie parcele oddzielał masywny i wysoki płot. Płot owy wyrósł ku idei chronienia tej wielkiej przyjaźni. Państwo X mieli ogromnego Rottweilera imieniem Rambo, który mimo swej łagodności, mógł jednym kłapnięciem połknąć psa Państwa Y. Psiak Państwa Y, Pimpek, wyglądał jak przerośnięta mysz i był małym wrednym ujadaczem. Nie chcąc kusić losu, sąsiedzi oddzielili oba psy ogrodzeniem.
Pewnego dnia Państwo Y wyjechali do rodziny na cały dzień. Pan X na popołudnie zaplanował prace w ogrodzie. Kiedy już był gotów do wyjścia przez okno zauważył przerażający widok. Rambo stał na środku ogrodu w pysku trzymając małego Pimpusia. Pan X w panice dobiega do pasa. Pimpek nie okazuje już oznak życia jest cały umorusany i ośliniony. Sąsiad wpada w panikę:
"Kurwa co teraz."
"Co ty zrobiłeś?"
Gada do psa i biega z truchłem Pimpka na rękach. Podbiega do płotu, widzi dziurę, która nie wiadomo skąd się wzięła a za płotem, na parceli sąsiada... A tam trawnik przeryty.
Patrzy na swojego psa z politowaniem i wie że sąsiad jak wróci to nie odpuści. Może będzie kazał uśpić Rambo. Ale to przecież ten Pimpek go prowokował to jego wina... I tak stoi i myśli...
W głowie urodził mu się już plan... Teraz do dzieła za nim wrócą Państwo Y.
Pan X wpada do domu ze zwłokami Pimpka. Kompie go w wannie, starannie wyciera, czesze... Tak, tak teraz psiak wygląda na nie tkniętego. Biednie na podwórko sąsiada. Zwłoki podrzuca na ganek, układa starannie tak żeby wyglądało że pies śpi.
Starannie zasypuje i naprawia trawnik sąsiada, oby wyglądał jak wcześniej. Wraca do siebie, łata dziurę w płocie i ukrywa wszelkie oznaki popełnionej zbrodni.
Kiedy zziajany siada na ganku, widzi jak wracają Państwo Y.
"Udało mi się, zdążyłem na czas."
Państwo Y wysiadają i kroczą do domu. Kiedy docierają do drzwi, rozlega się krzyk... Pani Y mdleje ... Pan Y stara się jej pomóc i wprowadza ją do domu.
Pan X przygląda się całej sytuacji.
"Wiedziałem że byli przywiązani do tego psa, dobrze że nie wiedzą że miałem z tym coś wspólnego."
Po chwili z domu wybiega Pan Y. Z garażu wyciąga łopatę i bierze się za przekopywanie trawnika, ciągle wykrzykując "Niemożliwe". Pan X jak by nigdy nic podchodzi do płota i pyta sąsiada.
"Czy coś się stało?"
"Sąsiad nie uwierzysz. Wczoraj zdechł Pimpek. Zakopałem go w ogrodzie. Dzisiaj wracamy od znajomych a on kurwa na ganku śpi. Myślałem że to inny pies. Kopie kurwa tu gdzie go zakopałem a zwłok nie ma. Jebany zmartwychwstał i po raz drugi zdechł na progu. Taki gnój wredny był że nawet dwa razy musiał zdychać."
hahaaha! To sie usmialam :) Fantastyuczne! Musze to opowiedziec mezowi ;)
OdpowiedzUsuńpopłakałam się ze śmiechu mimo, że znałam tę anegdotkę - dziękuję An.
OdpowiedzUsuńCzad. Zryczałam się ze śmiechu :D
OdpowiedzUsuń