Kobiety
wychodzą do klubu, nie po to by potańczyć. Jeśli tak mówią to kłamią. Kłamią
innych i siebie. Kobiety to w ogóle takie stworzenia, którym ciężko jest się
przyznać do wielu rzeczy nawet przed samymi sobą. To tak jak z dietami, całym
tym fitnessem, bieganiem, katowaniem się wszystkim eko, bez glutenu, bez cukru,
bez kazeiny, to nie jest dla siebie. Myślicie, że tyle wyrzeczeń, tortur i
katuszy tylko po to by powiedzieć robię to dla siebie. Błąd, kochane błąd.
Czas
powiedzieć to głośno.
Robimy to bo kochamy być pożądane i podziwiane. Kochamy
te spojrzenia, to że facet przełyka ślinę, gdy przechodzimy. I choćby miały to
być tylko pożądliwe spojrzenia facetów, których nigdy nie poznamy to łechce to
nasze ego. Cała masa zabiegów, regulacja brwi, balsamy, kremy, godziny na
siłowni u kosmetyczki i fryzjera dla tej chwili euforii. Czy warto? Pewnie, że
tak. Bycie piękną i pożądaną to nasz cel i czas to głośno powiedzieć.
Więc jeśli
wychodzimy gdzieś, a to wyjście to poprzedzone jest skrupulatnymi i
wielogodzinnymi przygotowaniami to zapewne taneczne podrygi nie mają z tym nic
wspólnego. Potańczyć to przy okazji no i schlać się to wiadomo. Tak, tak pijana
gazela w szpilkach, potrząsająca tyłkiem na parkiecie musi wzbudzać pożądanie.
Faktem
niezaprzeczalnym jest, że zawsze powinniśmy wyglądać świetnie. Jest nawet takie
przysłowie „Nigdy nie wiadomo, kiedy spotkasz, kogoś kogo nienawidzisz”. Nic
tak nie wkurwia, jak sytuacja, gdy popierniczasz, gdzieś szybciutko taka
totalnie nie zrobiona a tu z za rogu wypełza znienawidzona koleżanka lub co
gorsza ten huj twój były.
Przykładem
takiej kobiety wzbudzającej nieustanne pożądanie jest Gośka. To że dotarła
ostatnia, nawet mnie nie zdziwiło. Ona musi mieć wejście. A wejście ma, choćby
wchodziła do stodoły to kury pieją. Takich wejść może jej pozazdrościć nawet
Angelina Jole. Gośka jest wysoką, szczupłą blondynką o tak lazurowych oczach,
że mogła bym w nich utonąć. Kiedy Małgośka przekracza próg klubu, normalnie
wszystko staje. Ochrona zgłupiała, osobiście zajmują się jej płaszczem i nie
kasują jej za wejście. Zapewniam was, nie jestem zdziwiona, nawet mnie dech
zaparło.
Ukradkiem zerkam na Zuzę, która wściekała się, ilekroć ktoś był w czymś
lepszy od niej. Była wściekł, choć starała się to ukryć, widziałam, że krew jej
zawrzała. Gośka pomykała do nas tanecznym krokiem na 20 centymetrowych
szpilach. Kusa, cekinowa sukienka, połyskiwała. Kiedy dziewczyny zbierały
szczęki z podłogi ja uśmiechnęłam się do niej promiennie.
- Wyglądasz
niesamowicie. Marek wypuścił Cię tak z domu? – zaśmiałam się.
Marek był
jej bogatym, 15 lat starszym facetem. Biegał za nią i dla niej robił wszystko
tylko czego zapragnęła. Kochał ją do szaleństwa, przez co był też szaleńczo
zazdrosny. Trudno zresztą Małgorzaty nie kochać. Piękna, miła i cudownie
ciepła. Gdybym była lesbijką próbowała bym ją poderwać. Nie mam niestety tylu
zer na koncie, ile Gośka potrzebuje. Ona zna swoją wartość a jej partner też
musi znać, więc musi to wyrażać stan jego konta.
- Zagroziłam
mu, że jeśli tym razem po mnie przyjedzie, to ja się wyprowadzam.
Wszystkie wybuchłyśmy
śmiechem. Wiemy jaki jest Marek i że czeka go niespokojna noc w oknie,
oczekując powrotu swej Gosi.
Może Marek zna już tajemnice. Może dotarło do niego że jego kobieta oczekuje łasych spojrzeń obcych mężczyzn. Może zrozumiał że 8 godzin w łazience i 20 upiększających zabiegów nie było tylko po to by potańczyć. Może tak, może nie.
Możliwe że jest on najzwyklejszym zazdrośnikiem a Gośka po prostu wyszła potańczyć...
A wy po co chodzicie do klubu??
Bo ja idę potańczyć...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Daj Komenta, chętnie poznam twoje zdanie...
Oczywiście nie omieszkam odpowiedzieć.