Pokazywanie postów oznaczonych etykietą osiedle. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą osiedle. Pokaż wszystkie posty

środa, 4 lutego 2015

Bo na wszystko mam odpowiedź...

   Przychodzą w życiu takie momenty że nawet jeśli tego nie chcemy to dajemy ludziom popalić. Sytuacje kiedy ktoś tak okrutnie nas wkurwia, kiedy brzęczy nam nad uchem jak natrętna much, nie potrafimy się powstrzymać by nie wyrazić swojego zdania. Wszystkie chamskie i nieudolne podrywy kierowane pod naszym adresem. Mochery w kolejce i cały monitoring osiedlowy który koniecznie musi podzielić się z nami tym że wczoraj sąsiad z pietra X przyjechał o godzinie późnej, zaprawiony alkoholem i wywalił orła tuż przed klatką. 


   No cóż jak mam dobry dzień to nawet potrafię zbyć taki fakt pół uśmieszkiem i iść dalej. Rzadko jednak jestem w aż tak dobrym wręcz wyśmienitym nastroju, gdyż moja wredna natura nie może puścić takiej szansy na sarkastyczne skomentowanie danego faktu.
Przypadkowych, niechcianych czy nieudolnych podrywaczy chyba spławić najłatwiej (nie, nie rozbijają później gitar o trzepak, jak to niektórzy sugerują). Wiecie głębie oczu moich zbadaną mam chyba najdokładniej, a jakie mam nogi do samej szyi normalnie, do tego taka inteligentna i w ogóle dopisz co chcesz. Panowie ja nie wiem czy to zanęta, przynęta czy akt desperacji, cokolwiek by to nie było a ma być skierowane w moją stronę i ma być obszyte jakimś tandetnym tekstem, błagam darujcie mi. Standardowo to gaszę dyskusje jednym tekstem i większość daje za wygraną.
"Takimi tekstami to mój stary konie płoszy"

sobota, 27 grudnia 2014

Spowiedź po Świąteczna...

Święta, święta i już po... A więc tygodnie przygotowań, pieczenie, gotowanie, góra wydanych pieniędzy i co? I nico, nic się nie zmienia. Jak było corocznie że wszyscy napchali bebzony, obmówili nieobecnych tak i w tym roku było to samo.

Ja wieczór Wigilijny spędzam z dziećmi bez cioć, wujków i innych. Więc wigilie miałam całkiem udaną. Po wigilii godz 22 postanowiłam zlitować się nad psem i skoczyć na wieczorny spacer. W windzie wszystkie zapachy świata, cała Syfora i KokoSzambonel skumulowane w małym pomieszczeniu. Ludzie ja rozumiem że dostaliście prezent ale czemu wylewacie prawie całego go na siebie. Pod blokiem nic lepiej. Butelki po iście królewskiej degustacji, wina pisane przez wielkie W z najniższej półki, tzw buzony. Ogólnie to padał deszcz i nie chciało mi się spacerować, ale pies też człowiek za potrzebą musi wyjść. Na spacerze spotykamy kilku podchmielonych ludzi z osiedla, bełkoczących Wesołych Świąt. Na pasterkę nie chodzę od wielu lat już, więc dość wcześnie ległam do wyrka.

W pierwsze standardowa wizyta u rodziców. Stół napchany od jedzenia, matka ciągle mówi zjedz coś. Dla dzieciaków kolejne paczki z prezentami. Pisk i harmider coroczny. Takie postanowienie mam że za rok inaczej spędzę święta. Bardziej nie przewidywalnie. U rodziców rozmowy o niczym i o wszystkim, taki misz masz na potrzeby świąt.
Drugie święto to czas odpoczywania i przeglądu lodówki, co się zepsuło, co ewentualnie zamrozić bo przecież jedzenia zrobione jak dla całego batalionu. Więc tym tropem idąc poświąteczne śmietniki pełne pyszności będą. Tyle jedzenia co się u nas w święta marnuje pewnie mogło by wykarmić jakiś kraj w Afryce. Tam ludzie głodują a my sru to wszystko do kontenera. To też taka Polska tradycja, zrobić góry żarcia żeby przed rodziną się pokazać, niech patrzą a po kilku dniach połowa tego ląduje w śmietniku.

Coroczną już moją tradycją jest marudzić na święta, mówić że za rok ich nie wyprawie. Może kiedyś dotrzymam słowa a za górę zaoszczędzonej kaski pojadę z dzieciakami gdzieś daleko. Może...