Pokazywanie postów oznaczonych etykietą alkohol. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą alkohol. Pokaż wszystkie posty

sobota, 30 grudnia 2017

Po co kobiety chodzą do klubów... (z książki, która się pisze)

   Kobiety wychodzą do klubu, nie po to by potańczyć. Jeśli tak mówią to kłamią. Kłamią innych i siebie. Kobiety to w ogóle takie stworzenia, którym ciężko jest się przyznać do wielu rzeczy nawet przed samymi sobą. To tak jak z dietami, całym tym fitnessem, bieganiem, katowaniem się wszystkim eko, bez glutenu, bez cukru, bez kazeiny, to nie jest dla siebie. Myślicie, że tyle wyrzeczeń, tortur i katuszy tylko po to by powiedzieć robię to dla siebie. Błąd, kochane błąd.


Czas powiedzieć to głośno.

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

On ma małego, a Szefowi nie staje. Czyli kobiety jadowite.

Kobiety są jak szarańcza, obsiadają smakowity kąsek i ogryzają do goła. Często taka sytuacja ma się na spotkaniach iście babskich. Owa grupa osobników obsiada jakiś temat i go obżera. Najczęściej tym tematem jest koleżanka nieobecna lub ta tłusta sąsiadka co się za nią wasi mężowie oglądają, bo nosi taki dekolt, który więcej odkrywa niż ukrywa. Na babskich spotkaniach prócz mnóstwa śmiechu jest też wielka ilość jadu i żalu, która z upływem alkoholu chętniej się wylewa.


O czym kobiety gadają na takich spotkaniach. O wszystkim, w zależności od stopnia zażyłości psiapsiółek, ilości wypitego alkoholu jak i statusów danych pań (mężatka czy nie, matka czy nie). Tutaj nadmienić należy że świeżo upieczone mamuśki bez względu na ilość przelanego alkoholu nadal napieprzają gadkę o swoich pociechach. Więc jeśli jesteś facetem, który spuścił ze smyczy swą panią na takie spotkanie, a jest ona mamuśką, nie musisz się martwić że podpita zacznie wytykać, na forum, twoje łóżkowe porażki, ona będzie mówiła tylko i wyłącznie o waszym słodkim bobo, nawet gdy już nikt nie będzie jej słuchał.

czwartek, 1 stycznia 2015

Wielkie BUUUM i kac morderca.

  Wczoraj sylwester, a dziś skutki jego nadejścia i odejścia, wręcz zejścia.
Poranek, ciężkie zderzenie z rzeczywistością. Pies wyrwał mnie z błogiego snu. No cóż psa masz to z nim wyłaź. Więc wylazłam... a tu szok. Osiedle jak pole po wojnie jakiejś. Wokół rozsiane, większe czy mniejsze, skupiska rakietowych wystrzałów. Wszystkie mega strzały, extra bumy świata o ilości i jakości świadczył chyba rozmiar śmiecia który pozostał. Jako że worek z własnymi śmieciami miałam, zbieram te mega bumy, co na mojej drodze stały, i wynoszę do kontenera. Jednak spacer poranny to nie 5 minutek, na drodze napotykam coraz więcej tych pozostałości zabawy, butelki okopcone z których rakiety w niebo kierowano no i oczywiście puszki po spożyciu które towarzyszyły przyglądaniu się wybuchom. Nie żebym miała coś przeciw fajerwerkom, uwielbiam patrzeć na te piękne rozbłyski na niebie. Ale ludzie, skoro mieliście jeszcze siłę zejść po schodach, zatargać te pakunki całe i dopić browca z sąsiadem, to weźcie kuźwa tą paczkę w której to przynieśliście, posprzątajcie po tym jak oko nacieszyliście i wywalcie do kontenera. Czy to tak wiele? Czy trzeba wokół siebie takie bagno robić? Czy w noworocznym spacerze muszą towarzyszyć wszystkim te iście dantejskie sceny.

   Kac morderca, który towarzyszył mi cały dzień noworoczny, nie pozwolił mi zlitować się nad tymi widokami i zebrać coś więcej. Od nachylania łeb mi pękał i tyle. Nie nie wypiłam morza alkoholu. Ze względu na moją cherlawą posturę (47kg w porywach), nie występuje u mnie stwierdzenie symbolicznego kieliszka. Jeden kieliszek szampana wprowadził mnie w błogi stan upojenia, drugi w stan sponiewierania. Więc towarzysz ze mnie do picia żaden.
  
   Chociaż jak przypomnę sobie jednego Pana który potwornie sponiewierał swoje oblicze to spodziewam się że gość pewnie kilka dni do siebie dochodzić będzie. Matka moja ukochana, pracującego sylwestra miała. Postanowiłam więc na obsługiwaną przez nią imprezę zawitać i złożyć życzenia. Impreza pełna kultura, fajny lokal, odstawione towarzystwo. Sama wcisnęłam na siebie co lepsze odzienie co by nie odstawać od tłumu i wioski nie robić.Było to może przed 22 jak z owej imprezy wynoszono człowieka (wręcz zwłoki), który siły nie miał nawet palcem ruszyć. Nie wiem co pił czy też czym się odurzał, ale 4 chłopa miało robotę wynieść delikwenta na powietrze bo wylewał się z rąk. W wędrówce tej, towarzyszyły owemu panu nieziemskie wymioty które nakierowały się na buty jednej z wystrojonych pań. Straszny to widok był, lecz na tym tragedia owego pana się nie zakończyła, gdyż wzywane taksówki jedna po drugiej odjeżdżały gdyż takich pasażerów zabierać nie chciano. Względnie uważam że panu temu raczej karetka by się przydała a nie taryfa bo to już pod zatrucie podpadało a nie sponiewieranie. Tak więc spędził pijaczyna kilka godzin na zimnie w towarzystwie znajomych, którzy troskliwie go doglądali i oczekiwał przybycia kogoś z rodziny.
Kac z pewnością go nie ominął. Pytanie zadaje sobie jedno, co to za sylwester jak uchlamy się w trupa i film urywa nam się o 22? Czy nie można bawić się bez alkoholu, a jeśli już z nim to z umiarem, do granic swoich możliwości.