sobota, 30 grudnia 2017

Po co kobiety chodzą do klubów... (z książki, która się pisze)

   Kobiety wychodzą do klubu, nie po to by potańczyć. Jeśli tak mówią to kłamią. Kłamią innych i siebie. Kobiety to w ogóle takie stworzenia, którym ciężko jest się przyznać do wielu rzeczy nawet przed samymi sobą. To tak jak z dietami, całym tym fitnessem, bieganiem, katowaniem się wszystkim eko, bez glutenu, bez cukru, bez kazeiny, to nie jest dla siebie. Myślicie, że tyle wyrzeczeń, tortur i katuszy tylko po to by powiedzieć robię to dla siebie. Błąd, kochane błąd.


Czas powiedzieć to głośno.
Robimy to bo kochamy być pożądane i podziwiane. Kochamy te spojrzenia, to że facet przełyka ślinę, gdy przechodzimy. I choćby miały to być tylko pożądliwe spojrzenia facetów, których nigdy nie poznamy to łechce to nasze ego. Cała masa zabiegów, regulacja brwi, balsamy, kremy, godziny na siłowni u kosmetyczki i fryzjera dla tej chwili euforii. Czy warto? Pewnie, że tak. Bycie piękną i pożądaną to nasz cel i czas to głośno powiedzieć.
Więc jeśli wychodzimy gdzieś, a to wyjście to poprzedzone jest skrupulatnymi i wielogodzinnymi przygotowaniami to zapewne taneczne podrygi nie mają z tym nic wspólnego. Potańczyć to przy okazji no i schlać się to wiadomo. Tak, tak pijana gazela w szpilkach, potrząsająca tyłkiem na parkiecie musi wzbudzać pożądanie.

   Faktem niezaprzeczalnym jest, że zawsze powinniśmy wyglądać świetnie. Jest nawet takie przysłowie „Nigdy nie wiadomo, kiedy spotkasz, kogoś kogo nienawidzisz”. Nic tak nie wkurwia, jak sytuacja, gdy popierniczasz, gdzieś szybciutko taka totalnie nie zrobiona a tu z za rogu wypełza znienawidzona koleżanka lub co gorsza ten huj twój były.

   Przykładem takiej kobiety wzbudzającej nieustanne pożądanie jest Gośka. To że dotarła ostatnia, nawet mnie nie zdziwiło. Ona musi mieć wejście. A wejście ma, choćby wchodziła do stodoły to kury pieją. Takich wejść może jej pozazdrościć nawet Angelina Jole. Gośka jest wysoką, szczupłą blondynką o tak lazurowych oczach, że mogła bym w nich utonąć. Kiedy Małgośka przekracza próg klubu, normalnie wszystko staje. Ochrona zgłupiała, osobiście zajmują się jej płaszczem i nie kasują jej za wejście. Zapewniam was, nie jestem zdziwiona, nawet mnie dech zaparło. 
Ukradkiem zerkam na Zuzę, która wściekała się, ilekroć ktoś był w czymś lepszy od niej. Była wściekł, choć starała się to ukryć, widziałam, że krew jej zawrzała. Gośka pomykała do nas tanecznym krokiem na 20 centymetrowych szpilach. Kusa, cekinowa sukienka, połyskiwała. Kiedy dziewczyny zbierały szczęki z podłogi ja uśmiechnęłam się do niej promiennie.

- Wyglądasz niesamowicie. Marek wypuścił Cię tak z domu? – zaśmiałam się.

Marek był jej bogatym, 15 lat starszym facetem. Biegał za nią i dla niej robił wszystko tylko czego zapragnęła. Kochał ją do szaleństwa, przez co był też szaleńczo zazdrosny. Trudno zresztą Małgorzaty nie kochać. Piękna, miła i cudownie ciepła. Gdybym była lesbijką próbowała bym ją poderwać. Nie mam niestety tylu zer na koncie, ile Gośka potrzebuje. Ona zna swoją wartość a jej partner też musi znać, więc musi to wyrażać stan jego konta.
- Zagroziłam mu, że jeśli tym razem po mnie przyjedzie, to ja się wyprowadzam.


Wszystkie wybuchłyśmy śmiechem. Wiemy jaki jest Marek i że czeka go niespokojna noc w oknie, oczekując powrotu swej Gosi.

Może Marek zna już tajemnice. Może dotarło do niego że jego kobieta oczekuje łasych spojrzeń obcych mężczyzn. Może zrozumiał że 8 godzin w łazience i 20 upiększających zabiegów nie było tylko po to by potańczyć. Może tak, może nie.
Możliwe że jest on najzwyklejszym zazdrośnikiem a Gośka po prostu wyszła potańczyć...

A wy po co chodzicie do klubu??
Bo ja idę potańczyć...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Daj Komenta, chętnie poznam twoje zdanie...
Oczywiście nie omieszkam odpowiedzieć.