poniedziałek, 4 grudnia 2017

Z książki, która się pisze...

      Nadal nie mogę spać. Michał zmył się po śniadaniu. Pewnie pędził do pracy. Za oknem już dzień. Pewnie będzie upalnie. Lato jest upalne, jest dopiero połowa lipca a ja już mam dość. Cóż trzeba jakoś spożytkować ten dzień i tak nie będę spała. Szybko wzięłam prysznic, trochę się ztiuningowałam, wiek 30 lat zobowiązuje, używanie tylko maskary już nie wystarcza.


            Wsiadam do windy. Nowiutka pachnąca, wymieniona jakiś miesiąc temu. Wcześniejsza była tu zamontowana chyba 100 lat temu. Skrzeczała, piszczała, straszyła urwaniem i co najgorsze zacinała się między piętrami.
Ile razy do roku można siedzieć w windzie między piętrami, toć to koszmar jakiś, sprawdzałam wiem. Takie posiedzenie przeważnie trwało od 30 minut nawet do 4 godzin. Samemu jeszcze byłam w stanie ten czas jakoś znosić, jednak gdy pech dokładał ci do tego nieszczęścia jeszcze jakiegoś sąsiada to wierzcie mi chciałam krzyczeć z rozpaczy. Wierzcie mi, że choć nawet byście nie chcieli to i tak w takim momencie ludzie muszą wam coś opowiedzieć. I nie jest to ich zła wola czy chęć zaprzyjaźniania się, oni czują że muszą wypełnić jakoś tę niezręczną ciszę. Tylko ta cisza jest bardziej niezręczna dla nich niż dla mnie. Takie niespodziewane zwierzenia swego czasu zmusiły mnie do biegania na 9 piętro schodami. Bałam się że winda znowu mnie uwięzi.
Winowajcą tych leków była sąsiadka z 4 piętra. Uraczyłam mnie opowieścią o swoim zwyrodniałym, byłym mężu. Drań ją zdradzał na prawo i lewo. Skacząc tak z baby na babę, przywlókł jej jakiegoś weneryka do domu plus pchły łonowe i tu cały dramat. Owa sąsiadka musiała mi z detalami opowiedzieć o swoim potwornym nadarzeniu pochwy, co jej tam ciekło i co lekarz znalazł. Później co ten lekarz wyciął i co ciekło później. Ludzie powiadam wam, zachowajcie takie historie dla siebie, trochę empatii. Mniejsza o to. Zdarzenie to wywarło na mnie takie piętno, że bałam się do windy wsiadać. Nigdy przenigdy nie będę uprawiała sexu bez prezerwatywy, chyba że facet przedstawi mi aktualny komplet badać z dnia wczorajszego. 
A pan, który po godzinie uratował nas z opresji mógł by zostać moim mężem za to wybawienie. Mógł by gdyby nie był Mietkiem z wąsikiem o tak alkoholowym oddechu, że byka by powaliło. Panu jestem niezmiernie wdzięczna, sąsiadkę omijam szerokim łukiem.

   Teraz winda jest cudowna, nie kolibie, nie skrzypi i co najważniejsze nie zacina się. Drzwi windy zamykają się za mną a tu co? Syfora i kokoszambonela? Ktoś chyba wylał na siebie kilka flakonów perfum, nie to nie perfumy to fiołkowa woda po goleniu. Już myślę, że się uduszę, kiedy dwa piętra niżej wsiada facet. Toć to adonis, koło 40, skrojony na miiarę moich marzeń. Całkowicie nie z tej blokowej rzeczywistości. Wycięty chyba z jakiegoś żurnala. Dobrze, że zrobiłam się na bóstwo przed wyjściem, ma się ten fart.
- Chyba panienka trochę przesadziła z perfumami.
- Co? – wyrwało się jakby poza moją wolą, zupełnie o tym smrodzie zapomniałam.
- Nie należy na siebie wylewać wszystkiego co ma się w domu, jeśli ma się zamiar przebywać wśród ludzi
- Ale… - no i tu drzwi windy otworzyły się a facet po prostu poszedł.


Tak odszedł z obrazem mojej osoby jako typiary, która wykropiła się fiołkową wodą kolońską i o mało nie udusiła go w windzie. Boże proszę niech los nigdy nie skrzyżuje już naszych dróg. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Daj Komenta, chętnie poznam twoje zdanie...
Oczywiście nie omieszkam odpowiedzieć.