Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zdrowie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zdrowie. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 8 stycznia 2015

WOŚP... Hej, ty! Miej serce, daj zete !

   Corocznie następuję ten czas że spotykamy na ulicach wolontariuszy WOŚPu, w telewizji trąbią o tym w te i nazad a na lodówce przybywa kolejne serduszko. Wszyscy chyba dobrze znamy tę organizację i nie trzeba tutaj wstawiać jej zarysu historycznego. Wspomnijmy tylko że Wielka Orkiestra Świątecznej pomocy działa już od marca 1993 roku. Oczywiście z WOŚP wszyscy kojarzą Jerzego Owsiaka, tak jak sama fundacja jest on darzony większą lub mniejszą sympatią. Sama fundacja doczekała się już całych rzeszy hejterów zarówno anonimowych jak i tych bardziej jawnych. Cóż wolność słowa, każdemu wolno powiedzieć co mu ślina na język przyniesie. Całej fundacji towarzyszyły przeróżne skandale rozdmuchiwane przez media. Bądź co bądź jest to instytucja finansowa, która obraca ogromnymi sumami. A że sumy te nie biorą się z kosmosu tylko od ludzi to ludzie później czują że bezkarnie mogą opluwać tę instytucje.

   Pamiętajmy jednak w swoich sumieniach że WOŚP ratuje życia, życia tych najbardziej bezbronnych i chorych, dało i daje szanse wielu dzieciom. Każdy rok to inna sprawa, każdy rok to wielkie pieniądze. Pieniądze te w sposób rzeczywisty pomagają. Na stronie WOŚP możecie sobie sprawdzić co jaki szpital otrzymał, kiedy i za jaką kwotę.
http://www.wosp.org.pl/medycyna/sprzet/przekazany_sprzet
Wybieracie tylko miasto, później placówkę i wszystko widać jak na dłoni. Teraz zastanówcie się czy czasami wasze dziecko nie korzystało z tego sprzętu. A przecież gdyby nie WOŚP i Jurek Owsiak tego by nie było. Nie mylmy też pojęć że jest to fundacja Owsiaka, bo nie jest. Jest on bardzo charyzmatycznym człowiekiem, głośnym i zabawnym, przy czym przyciąga rzesze ludzi, i świetnie chwała mu za to. Jednak nie on tutaj daje pieniądze, on pomaga zmobilizować się nam, nam społeczeństwu do zrzuty w słusznej sprawie. My jesteśmy współodpowiedzialni za kwotę która koniec końców jest wielka. 

   Dlatego otwórzmy serca i nasze portfele, nie bójmy się dać wolontariuszowi kilku złotych czy wylicytować czegoś na aukcji WOŚP, bo czasem ktoś wypłaci z tego sobie jakieś honorarium. Wrzucajmy do tych puszek, zbierajmy serduszka, bo każda złotówka ma znaczenie. Rozejrzyj się wokół, tylu nas jest, niech każdy da parę złoty, widzisz tą kwotę. Tak wiele sprzętu w naszych szpitalach pochodzi od tej fundacji, codziennie ratuje życie i zdrowie dzieci. Kiedyś może to być twoje dziecko, dziecko sąsiada, brata czy kogoś bliskiego. Moja córka korzystała jak była malutka i dzięki temu jestem pewna że to ma sens. Bywałam z nią w wielu szpitalach, i we wszystkich widziałam sprzęt od WOŚP. Czy to nic nie znaczy? Wszystkie te spory: na co fundacja wydaje? szkalowanie odpycha ludzi od takich instytucji. Nie chcemy już wtedy pomagać, jesteśmy sceptyczni. Wiadomo że nie 100% tego co wpada do puszek i na konto WOŚP idzie na pomaganie potrzebującym, chyba nie macie złudzeń. Przecież taka fundacja ma swoje koszty działalności i to niestety jest nieuniknione. 

   Tylko zastanów się ile dzieci uratowano, ile wcześniaków przeżyło bo szpital miał inkubator od WOŚP. Bo naszego państwa nie było stać i pewnie nadal nie stać by odpowiednio doposażyć szpitale, tak by dawały szansę, by mogły ratować na miarę naszych czasów. Skoro państwo nie daje nam szansy dajmy ją sobie sami, dajmy szansę naszym dzieciom, wnukom po prostu wszystkim małym aniołkom i dorzućmy się do wspólnej sprawy.


23 FINAŁ już 11 stycznia 2015

W tym roku zbieramy na podtrzymanie wysokich standardów leczenia dzieci na oddziałach pediatrycznych i onkologicznych oraz dla godnej opieki seniorów.

środa, 7 stycznia 2015

Papierosy mi śmierdzą ale smakują...

Faktem nad faktami jest że palaczem nałogowym jestem i to od wielu już lat niestety. Przerwy miałam bo miałam, w ciąży nie paliłam. Rzucałam od tak po prostu, bez trzęsienia rąk czy problemów podstawieniowych. To jest w mózgu po prostu. A że mózg mam jaki mam i nie wszystko tam okej więc wracałam do tego potwornego nałogu. 

Czemu potwornego? 
Bo dewastuje mój organizm i portfel. Niestety uwielbiam zasiąść przy kawie i zapuścić dyma, aż miło. Piwo bez ćmika już tak nie smakuje, rozmowa ze znajomymi już nie jest tak pasjonująca. Wszystkie te substancje zawarte w tym małym czymś działają na mózg. Przyzwyczajamy się do tego i ciężko jakoś przestać. Oczywiście mam świadomość co sobie robię, jeśli ktoś pyta.
Śmieszne jest to że palacze mi śmierdzą najzwyczajniej. Śmierdzą mi ich ciuchy, włosy i skora przesiąknięta tytoniem. No, no zdaje sobie sprawę że jakoś moje tytoniowe zapachy nie bardzo są inne. 
Śmierdzieć mi śmierdzi ale za to jak smakuje.

Pale od dość dawna, początkowo jako 16 latka podkradałam papierosy ojcu. Tato mój śpi z otwartymi oczami więc podebranie choćby jednego papierosa było nie lada wyczynem. Przeważnie, paczka leżała na ławie tuż przed nim. Patrząc na niego człowiek nie wiedział tak naprawdę czy śpi on czy nie. Sprawdzając ten stan, trzeba było zakraść się bliziutko i dotknąć paczki. Jak wyskoczył na ciebie z "Zgubiłaś tu coś" znaczy nie śpi. Brak reakcji, sprawdzasz stan w paczce i zabierasz (w zależności od ilości) maksymalnie do 5 szt. Potem biegło się z owym łupem do kumpeli swojej i z ekscytacją małolata wyjrało się zdobycze we wiacie (taka budka przystanku autobusowego). Tak to w nałóg popadło wielu moich znajomych, na takich podkradanych papierosach. Później zamiast drożdżówkę i oranżadę kupować robiło się zrzutkę i paczkę się zakupowało. Tylko kto to by przypuszczał ze po latach kilku paczka nie 4 zł a 12 będzie kosztować.

No cóż kto nie pali niech nie pali a kto pali... niech robi co chce.


wtorek, 6 stycznia 2015

Wujek GOOGLE :)

Kim jest Wujek GOOGLE? To taki wujek dobra rada, co na wszystko zna odpowiedź i zawsze podpowie co robić. Pytamy go często i praktycznie o wszystko. O co najczęściej ?

1. Po pierwsze i chyba najważniejsze, wujaszek i diagnozy internetowe. 
 
Tak, tak zamiast pobiec do lekarza wklepujemy za pytanko do wyszukiwarki i tadam jest. Wszystkie krostki, bóle różnego pochodzenia i umiejscowienia, praktycznie każda dolegliwość która pozwala nam chociaż doczołgać się do kompa i kliknąć kilka liter. Tutaj jednak muszę wszystkich zmartwić, bo czego byście nie diagnozowali, czy to kataru czy wielomiejscowe złamanie nogi (jak zakładać gips) to zawsze jedna z diagnoz to rak. No tak jakoś wujaszek uparł się że straszyć nas będzie że co by nam nie było zawsze trzeba brać pod uwagę nowotwór mniej lub bardziej złośliwy. Do tego dochodzi po diagnozie leczenie. Skoro możemy bez pomocy wykwalifikowanego personelu postawić sobie diagnozę to leczenie to już pestka. Nic bardziej mylnego. Bójcie się Boga jakie pomysły potrafią nam przekazać inni internauci na nasze dolegliwości. Więc zanim wypalicie krostkę gorącą igłą lub obłożycie się podejrzaną miksturą zastanówcie się dwa razy.

Moje diagnozowanie internetowe zakrawało kiedyś wręcz pod obsesje. Kulminacyjnym punktem mojej lekarskiej kariery była pierwsza ciąża, gdzie wszystkie wyniki, najmniejsze odchylenia konsultowałam sobie z wyszukiwarką. No i tak się kiedyś zdarzyło że na karcie od lekarza znalazłam stwierdzenie "pępowina dwu naczyniowa". Nie wiedziałam czy to dobrze czy źle, ale wklepałam i tu szok. Potężna lista patologi ciąży i wad u dziecka które może powodować owa pępowina. Do kolejnej wizyty u gina jeszcze 2 tygodnie, co ja zrobię. Po nękaniach go telefonicznych i tłumaczeniu obaw, przesunął wizytę. Oczywiście na wstępnie mnie opierdzielił że zajmuje się głupotami, że jak kobiety tak teraz badają się przez internet to po co im ginekolog i same powinnyśmy ciąże sobie prowadzić. Wszystko mi pięknie wytłumaczył, powiedział że wie o tej pępowinie bo sam to napisał i że jest to monitorowane i nic złego się nie dzieje. Musiałam mu obiecać że zakończę ze swoją praktyką lekarską chociaż do czasu porodu, co by on miał spokój. Kazał zaufać bo skoro płace mu tyle kasy to przecież musi znać się na swoim fachu. No i cóż oficjalnie kariera moja podupadła, a nieoficjalnie zawsze coś tam sprawdzałam.

2. Pisma, rozwody i inne przygody...

No tak, po co nam adwokaci, radcy prawni skoro wszystko można wypełnić i napisać z wujkiem Google. Ileż to rozwodów, podziałów majątku czy spraw sądowych wujek Google przeprowadził. Fora, artykuły wszystko aż kipi od informacji. Czy dobrze na tym wychodzimy? No z tym na pewno jest różnie. Znaleźć faktycznie możemy wszystko, tylko czy umiejętnie się tymi informacjami posłużymy to już inna sprawa. Każde takie info które znajdujemy trzeba przetworzyć do danej sytuacji nie skopiować jak imbecyl jakiś. Oczywiście wnioski do urzędów jak źle nam wujek wypełni to wykłócamy się z Panią w okienku "bo tak było w internecie". Nie zatracajmy się w tych informacjach, trochę własnego mózgu też trzeba użyć, bo nam szare komórki z nudów pozdychają.

O doradztwie wujka Google jeszcze kiedyś ciąg dalszy. A teraz z żalem do tegoż wujaszka muszę powiedzieć że iż taki wszech wiedzący o tym że siostra moja najukochańsza bloga prowadzi również mnie nie poinformował. Ojoj wujaszku...
Więc jak ktoś ma ochotę poczytać u sister mojej, to zapraszam do niej. Różna ode mnie zupełnie.

No i ma niesamowitego psa obronnego :)