sobota, 20 grudnia 2014

Dzieci, moja największa miłość.

Moje dzieci... Są dla mnie światłem, dzięki nim czuje że wszystko ma sens. Dzięki nim chce mi się wstać codziennie rano, dzięki nim rozumiem co to znaczy naprawdę kogoś kochać.



Rodzicielstwo wcale nie jest usłane różami. Oj TAK, dzieciaki potrafią dać w kość, zagrać na nerwach aż się w człowieku gotuje. Wszystko ma swoje dobre i złe strony...
Nadchodzi czas świąt, więc cały czas zorganizowany jest pod moje małe szkraby. Choinka ubrana przez nich, może nie najpiękniej ubrana, wszystko na niej w nieładzie i nie składzie ale radości co nie miara.
Ozdoby, sprzątanie, gotowanie, pieczenie, gdyby nie oni pewnie by mi się nie chciało i połowę z tych rzeczy po prostu bym olała. Ale nie dla dzieciaków to gwiazdkę z nieba bym ściąga. Biegam więc, wariuje, szukam mega fajnych prezentów.


Ktoś może by powiedział, po co ci to wszystko. Radość na ich twarzach jest bezcenna aż serce rośnie.
Chociaż jak widzę ze świeżo wypucowane meble zostały popisane kredką to coś mi się robi. Gotuje się w środku jakaś lawa we mnie. Głęboko oddycham aby jak wulkan nie wybuchnąć, to pomaga.
Tak gdybym ich nie miała pewnie spędziła bym święta gdzieś w jakimś fajnym wypasionym miejscu, zupełnie nie świątecznie. Tylko była bym jak kiedyś pusta w środku, z kamieniem zamiast serca, zadowolona ale bez uczuć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Daj Komenta, chętnie poznam twoje zdanie...
Oczywiście nie omieszkam odpowiedzieć.