Ostatnio myślami często wracam do lat dzieciństwa, dorastania i lat nastoletnich. Wspomnienia krążą wokół tego co było i bezpowrotnie zniknęło. Tak urodziłam się w latach 80, dorastałam w 90 a moja niespokojna młodość dała się wielu ludziom we znaki na początku obecnego tysiąclecia.
Kiedyś dzieciństwo było inne. Według obecnie obowiązujących norm powinniśmy go nie przeżyć, lub opieka społeczna powinna nas wszystkich pozabierać rodzicom. Na dworze bawiliśmy się tak długo aż zrobi się ciemno, nikt nad nami nie sterczał z wilgotną chusteczką aby wytrzeć nam ręce ilekroć umażemy się błotem. Trzepak był placem zabaw. Zawieszeni głowami w dół, z rękoma w pęcherzach, od ciągłego obracania się, byliśmy zadowoleni i uśmiechnięci.
Biegliśmy na działki w poszukiwaniu czegoś smacznego (głównie znajdowało się to na działkach sąsiadów). Owoce były zjadane prosto z krzaka, często jeszcze oblepione były piachem. Nasze zwierzaki (psy) biegały wszędzie za nami, nie miały obroży, nie mówiąc o smyczy, znaczku czy ubranku. Bezkarnie mogliśmy dotykać obcych zwierząt nie prosząc właściciela o kartę szczepień. Zbieraliśmy kolorowe karteczki, obrazki z gum Donald czy Turbo. Bójka podwórkowa nie kończyła się wizytą policji tylko laniem od rodziców. Skakaliśmy przez gumę, linkę, graliśmy w zbijaka (rzucać trzeba było z całej petary), podchody. W szkole wszyscy w sweterkach zrobionych przez babcie, kapciach takich jakie akurat były. Nikt z nikogo się nie wyśmiewał że nie ma markowej kurtki (spodnie po kimś też były OK). Pani wychowawczyni, w stanach nerwowych, szarpała za ucho lub waliła linijką przez łapy. Na W-f ie, nikt nie miał zwolnienia od 15 lekarzy, podbitego przez ordynatora szpitala, wszyscy równo zapieprzali jak małe motorki i nikogo nie dziwiło karne kółko.
Do kolegów z podwórka chodziło się tak po prostu, nikt do nikogo nie dzwonił, nie zastanawiał się czy wypada. Latem goniliśmy się na polu kukurydzy, a z poprzecinanych nóg sączyła się krew. Mieliśmy pozdzierane łokcie i kolana, spalone słońcem twarze (balsamy z filtrem były nam nieznane), ubrudzone ręce kwiatami mleczu (to nigdy nie złaziło), upapraną odzież i nikogo to nie dziwiło. Wakacje były czasem kombinowania, wkładania palca tam gdzie nie wolno, piciu oranżady z jednej butelki, jedzeniu lodów do upadłego, chrabąszczy za koszulką, biegania w deszczu, huśtaniu się tak wysoko aż w żołądku gra (do rozbity), wyścigów rowerowych (brak kasku i ochraniaczy), plucia pestkami i słonecznikiem... i każdy dodał by tu ze sto pozycji.
Bycie nastolatką też było zupełnie inne. Zakochiwałyśmy się w kumplach z podwórka (bo miał fajnie na żelowane włosy, lub nie miał ich wcale), malowałyśmy się tylko tuszem do rzęs, nie miałyśmy kont na portalach społecznościowych, nie robiłyśmy sobie Selfi czy Słit foci. Chciałyśmy wyglądać super, ale mama groziła że jak za mocno się wymalujemy to sama zmyje nam to nad zlewem. Pierwszy pocałunek był nieśmiały z "tym jedynym", gdzieś w ukryciu. Opowiadałyśmy o tym kumpelom z takimi wypiekami jak o czymś najważniejszym w życiu. Trzymałyśmy się razem, razem stroiłyśmy się na pierwszą dyskotekę, razem paliłyśmy pierwszego papierosa, razem obaliłyśmy pierwsze wino. Śmiałyśmy się głośno i często, byłyśmy dla siebie wsparciem i miała to być przyjaźń na całe życie. Fura, skóra i komóra nie były wyznacznikiem bycia kimś. Kiedy pierwsza z nas zdała prawko i wy płaszczyłyśmy od ojca auto, świat był nasz. Głośno śpiewałyśmy przez otwarte okno, wszystkie znałyśmy repertuar który był na topie. Kiedy się zakochiwałyśmy pisałyśmy anonimowe liściki i umawiałyśmy się przez pośrednika (kumpela). Nie chodziłyśmy w miniówach że picze widać, nie byłyśmy wyzywające i wulgarne. Byłyśmy całkiem zwyczajne jak na obecne czasy ale my i inni mieli do nas szacunek.
Tęsknie za tymi latami... Życzę moim dzieciom równie cudownych wspomnień...
Ja pierdole, usiadlem na dupe az boli! Fenomenalny tekst!
OdpowiedzUsuńDziękuje ci bardzo :) Lejesz miód na moje serce.
OdpowiedzUsuńSama się nie poryczałam jak wspomnienia mnie dopadły... Boże gdzie te czasy...
Kurcze, ale mnie rozwaliłaś. Świetne, świetne, świetne!!! Swoją drogą uświadomiłam sobie, że stara już jestem bo z tamtych czasów teraz nic nie zostało, zupełnie inaczej wychowuje się dzieci, a szkoda...
OdpowiedzUsuńDziękuje za miłe słowa. Spokojnie jeszcze nie jesteśmy takie stare. Ważne że zostały nam wspomnienia...
UsuńPopieram przedmówców wspaniały tekst, czytając go przeniosłem się w magiczne lata 90 ah..........wspomnienia
OdpowiedzUsuńWspomnienia, nikt nam ich nie zabierze :)
UsuńBardzo podobał mi się Twój tekst. Ja wciąż wracam pamięcią do tamtych czasów i staram się (na ile to możliwe) zapewnić podobne "rozrywki" swoim dzieciom, czyli "patrz, tam jest piach. Baw się:)". Staram się nie być nadgorliwa mamusią, drżącą o wszystko....ale niestety...mam bardziej niebezpieczne czasy, inne mamusie, szczególnie na placu zabaw, są nie do przyjęcia, a owoce i warzywa niestety myc trzeba :-(. to smutne....mam tylko nadzieję, że moi synowie będą szczęśliwi ze swojego dzieciństwa jak ja ze swojego. Pozdrawiam. joannaef.blogspot.com
OdpowiedzUsuńTrochę się nie zgodzę, że dzieciństwo minęło bezpowrotnie. Myślę, że sami nie przypuszczamy jak wiele w nas jeszcze z dziecka drzemie! :)
OdpowiedzUsuń