poniedziałek, 29 czerwca 2015

Gdy kobieta zarabia więcej. Czyli ból dupy u faceta.

   Ewolucja płci. Jak wszystkie organizmy, my jako ludzie również ewoluujemy. Staramy się zmierzać w tą lepszą stronę, czasami z moich obserwacji wynika że co niektórzy jednak zmierzają w złym kierunku. Jako ludzie dzielimy się na dwa pod gatunki kobiety i mężczyźni. I jak to kiedyś się w tych naszych główkach zatarło że to facet jest od wyżywienia rodziny a kobieta od podtrzymywania ciepła ogniska domowego, tak teraz już to takie jasne nie jest.



Kiedyś role były jasne. Facet zapierdziela od świtu do zmroku, naparza fizycznie albo umysłowo, przynosi pieniądze, wyciąga giry na kanapie i wszystko jest ok. Tak pan i władca napracowany odpoczywa i wszyscy w domu postawieni w gotowości bo może nie będzie miał siły nawet po szklankę wody wstać.

Kobieta "siedzi" w domu (Panie wiedzą dlaczego dałam nacisk na siedzi) i opiekuje się potomstwem, które pan i władca raczył pomóc spłodzić. Przy okazji sprząta, pierze, prasuje, gotuje, wyciera kupy, nosy i dopisz co ci tam do głowy przyjdzie.

I taki był podział, jasny był i klarowny, niby wszystko jasne ale komuś coś nie pasowało. Jeśli komuś coś nie pasowało to wiadomo że na pewno kobiecie bo nam to zawsze coś nie pasuje. Postanowiłyśmy ewoluować i wynurzyć się z domów. Okazało się to kością niezgody w związkach na całym świecie z kilku powodów.

1. Radzimy sobie

Potrafimy poradzić sobie jednocześnie z pracą zawodową i prowadzeniem domu. Widzicie Panowie tak jakoś wyszło że mimo tego że zapierdzielamy gdzieś na etacie nie porzucamy naszych obowiązków domowych. Oczywiście wiemy że samo się nie wyprasuje, wypierze i się samo nie ugotuje. Jakoś nie chciały byśmy aby nasze dzieci zarosły brudem czy padły z głodu. Konflikt narasta bo kobieta widząc że ona potrafi godzić pracę z prowadzeniem domu domaga się pomocy od partnera. Ten oczywiście twierdzi że ona świetnie daje sobie radę i w ogóle nie należy jej odciążać. Tym bardziej że ona sama chciała wrócić do zawodu więc wiedziała na co się pisze.
Tak to rodzi konflikty, czasami burze z piorunami. Raz tylko jeden spotkałam w życiu faceta który poradził sobie sam ze wszystkim. Praca, dom i dziecko. Zapierdzielał żeby była kasa, robił te przyziemne rzeczy jak pranie, prasowanie i gotowanie plus samodzielnie wychowywał syna. I dawał rade bo chciał. Przykre tylko było to że na swojej drodze życiowej spotykał tylko kobiety z piekła rodem, takie co to właśnie od dna kotła się oderwały i nie miały duszy i serca.

2. Przestajemy nadskakiwać

Bo przecież skoro my pracujemy to należą nam się takie same względy co panom. Nie podajemy śniadanek, kolacyjek i czasami same siadamy i chcemy odpocząć. Wówczas wychodzi na jaw jak wiele rzeczy robiłyśmy a które bezpowrotnie zniknęły narażając faceta na samodzielne robienie sobie kawy.

3. Gwóźdź do trumny. Kobieta zarabia więcej.

Jeśli nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze. Kobiety stały się niezależne, już się ich nie straszy że sobie same nie poradzą. Co gorsza okazało się że są świetnymi pracownikami. Posiadamy równe umiejętności i wykształcenia i możemy robić co nam się żywnie podoba. Często okazuje się że kobieta w związku zarabia więcej i co wtedy. I wtedy jest dym. Bo jest twoim utrzymankiem, że ty się wywyższasz. Podobało mu się że ma kobietę inteligentną i ambitną, lecz gdy to się przełożyło na pieniądze czar prysł. Cóż i tak bywa...

Oczywiście nie twierdzę że tak jest zawsze. Nie każda złotówka zarobiona przez kobietę więcej wywoła wojnę. Tak samo może się okazać że facet po twoim powrocie do pracy będzie dzielił się z tobą obowiązkami domowymi. Może..

A jak to jest u was?

15 komentarzy:

  1. Oj Anak ..Anka Czwarty punkt twojego postu w moim przypadku brzmiał by 4) Rozwód.
    Rozwiodłam się po dwudziestu jeden latach małżeństwa. Wszystkie punkty zaliczyłam plus podpunkt 3,5 ) Zdrada
    Dziś mądrzejsza przy "nie mężu ", który prawie już nic nie ma do poprawki :) czuje się wolnym człowiekiem i tylko ta nie pewność czy Tamten kiedykolwiek mnie kochał czy może czas było oderwać się od niewolnicy tatusia i znaleźć swoją niewolnicę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tamtym nie ma co się przejmować skoro masz teraz egzemplarz udomowiony. Stare zapomniany i żyjemy tym co dobre.

      Usuń
    2. Hej
      A pewnie że nie ma co ...ale wiesz czasem szczyka :) ale ogólnie to spoko jest i tyle

      Usuń
  2. Już za sam tytuł posta Masz u mnie dużego +

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tam mam szczęście mieć w domu pana, który potrafi posprzątać i ugotować. Co prawda przyznał, że źle by się czuł, gdybym zarabiała więcej od niego, ale w sumie nasze pokolenie wychowywało się tradycyjnie, więc nic dziwnego, że mając taki wzorzec w domu wiele osób myśli, że jednak facet powinien być żywicielem rodziny. Zresztą, wiele zależy też od tego, na ile kobieta sobie pozwoli, no bo nie oszukujmy się, że nieraz panie same biorą na siebie więcej obowiązków, zamiast od początku ustalić zasady, które odpowiadałyby obydwu stronom, a nie tylko jednej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Akurat. .zostałam sama z dwójką chłopców osiem lat temu i w dupie mam wyzwolenie i emancypacje kobiet. Tak się to sprawdza w praktyce że naprawde. .

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny tekst, niestety ta to już jest z tymi facetami.
    http://womansexlife.pl/

    OdpowiedzUsuń
  6. U nas aktualnie jest tradycyjny podział. On pracuje, Ona siedzi :) Z naciskiem oczywiście na siedzi ;) PM przyzwyczaił się, że ma wszystko pod nos podane bo pracuje od rana do nocy, ale idą nowe, lepsze czasy.....i to nie dla niego :D

    OdpowiedzUsuń
  7. to zależy odd dojrzałości partera i tyle - jak ma kompleksy, to zawsze bedzie je miał - bo za mało zarabia, mniej wie, etc ......i

    OdpowiedzUsuń
  8. Ania,

    po przeczytaniu Twojego artykułu czuję się trochę zmieszany. Bo szczerze mówiąć nie wiem co jest gorsze: facet mający swoją kobietę za służkę, kurę domową i opiekunkę dzieci czy kobieta broniąca się przed tym wszystkim jak przed ogniem.

    Moim zdaniem to wszystko powinno być bardzo mocno wyśrodkowane - na tyle, na ile pozwalają na to warunki.
    Pozwól, że wyjaśnię na moim przykładzie.

    Podstawą mojego związku są wiara, zaufanie, rozmowa i partnerstwo.
    Wiara pozwala nam zmierzać w dobrym kierunku jako przyszli rodzice.
    Dzięki zaufaniu jesteśmy wolni.
    Dzięki rozmowie wiemy co nas cieszy a co martwi. Szczególnie przydatna w trudniejszych chwilach.
    Partnerstwo: dziś ja robię zakupy bo akurat wracam z pracy wcześniej, jutro ona robi pranie bo ma dzień wolny a pojutrze ja czyszczę toaletę, bo widzę że jest syf.

    W skrócie chodzi o to, że nie ma jasnego podziału obowiązków. Oboje bardzo dużo pracujemy, często brakuje nam czasu czy siły żeby wspólnie spędzić czas, ot życie. Pomagamy sobie nawzajem bo w końcu to nasze mieszkanie i nasze życie.

    Nie wiem czy mogę powiedzieć coś co może Ci w przyszłości pomóc. Nie piszę tego również po to, żeby pochwalić się relacją.

    Chyba trzeba wyjść od tego, żeby opierać związek na przyjaźni i rozmowie. Warto zwrócic uwagę też na to czy partnerowi lub partnerce korona z głowy nie spada gdy trzeba chwycić za mopa trzy razy pod rząd.

    Poza tym często zauważam wśród znajomych ciekawą rzecz.. brak szczerej rozmowy ze swoim partnerem. Ale o tym już może innym razem.

    p.s.: gratuluję, zachęciłaś mnie do skomentowania. Życzę powodzenia w prowadzeniu bloga.
    p.s.2: tak, wiem że jestem szcęściarzem mając taką partnerkę. Doceniam to. Ona też nie ma najgorzej ;) ( mam szczerą nadzieję, że z jej strony podobnie to wygląda )

    Adam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Niestety utarło się tak w społeczeństwie, że kobieta to ta, która jest słabsza bez faceta sobie nie poradzi. Kiedy odnosi sukces jest nieciekawie. Boli ich to, że nie są nam potrzebni do życia jak powietrze...

    OdpowiedzUsuń
  10. Super post obserwuje zapraszam do mnie :)
    http://kivuss.blogspot.com/?m=0

    OdpowiedzUsuń
  11. Na szczęście u nas nie byłoby takiego bólu dupy ze strony faceta. Wszystko robimy razem, dzielimy się obowiązkami, razem dążymy do zarabiania jak największych pieniędzy. Nie wyobrażam sobie być z facetem, którego boli zapieprzanie z mopem, od razu bym go wywaliła. Równouprawnienie to podstawa, żyjemy w XXI w, a nie w średniowieczu, żadna kobieta nie powinna sobie pozwalać na złe traktowanie i przypisywanie sobie stereotypowych ról, chyba, że sama tego chce.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja przez pewien czas zarabiałam więcej niż mój mąż, ale ani ja nie gadałam o tym ciągle, ani on nie dawał mi do zrozumienia, że mu to nie pasuje. Wydaje mi się, że to zależy od męskiej samooceny. W tej chwili zarabiamy podobnie i nie widzę różnicy w naszej relacji.

    OdpowiedzUsuń

Daj Komenta, chętnie poznam twoje zdanie...
Oczywiście nie omieszkam odpowiedzieć.