środa, 18 lutego 2015

Tłok sklepowy i kolejka jak za komuny.

   Standardowa wyprawa do osiedlowego marketa. Wiecie jak to jest zabrakło czegoś, czy też coś tam z domowników by sobie podjadł a akurat nie ma tego w domu. Czyli nie wielkie zakupy tylko spacerek rekreacyjny po mleczko. Godzina 11, mówię sobie tłoku nie będzie, poranni wstawacze już byli a popołudniowi jeszcze się nie zebrali w sobie żeby wyjść.



   Wchodzę zadowolona w uszach słuchawki do których zapodaje melodię "P!nk", na widok tłumu szczęka mi opada. Ale co tam myślę zrobię szybkie zakupy i uciekam. Slalom między wózkami opuszczonymi przez właścicieli i starszymi paniami, które usilnie tarasują drogę i nie reagują na głośne "Przepraszam", powoli podnosi mi ciśnienie. Zmówiły się czy co? Może idą z kursu samoobrony albo gdzie powinny odpoczywać siatki jak już się zmęczą i wszystkie postanowiły sprawdzić teorię w praktyce.
Przepycham się po te kilka produktów i pędzę do kasy. Żebyście widzieli moją minę kiedy staje w kolejce wijącej się jak wąż po sklepie. Już miałam cisnąć zakupy i iść w cholerę. W głowie jednak widok syna "Mamusiu kupisz mi te pyszne rogaliki". Kupie pewnie że kupie, choćbym miała paść trupem w tej kolejce. Stoję, przestępuje z nogi na nogę. Powoli tracę cierpliwość, bo wszystkie kasy chodzą, kasjerki się uwijają a kolejka posuwa się jak żółw. Bo oczywiście jak jedna z drugą przez 10 minut poszukuje tego grosika co go tam gdzieś widziała mimo że kasjerka mówi że nie potrzebuje i sama ma dość, to jak ma się przesuwać. Starsze Panie próbują się wpychać, a to jedna przed drugą co jakiś czas przede mnie. Mamroczą na siebie pod nosem a słownictwa nie powstydził by się żaden lump osiedlowy. Podśmiechuje się pod nosem jak nazywają się "starymi krowami" i "grubymi reblami". Pewnie mają dorosłych wnuków co ich tego uczą. W głowie zawsze miałam obraz starszej Pani jako miłej, ciepłej osoby w fotelu bujanym, robiącej szalik na drutach. Z roku na rok obraz ten bardzo traci na uroku. 

   Nie wiem ile tam stałam, nawet nie chce wiedzieć. Wiem jednak że to liczne towarzystwo przypędziło z pobliskiego kościoła. Wiec tam składali rączki, żarliwie się modląc, po to by wyjść być nieuprzejmym i nawymyślać sąsiadce. Świat schodzi na psy, już nawet nie ma miłych staruszek.

4 komentarze:

  1. no babcie potrafią być wredne...tutaj też...tak jakby balkonik i udział w pierwszej wojnie światowej upoważniały do zachowań godnych rozpieszczonego dzieciaka! Nie raz już mialem kose z członkami bezzębnych brygad tygrysa pomimo, że ich szanuję i staram się jak mogę żeby nie wybuchnąć to czasami poprostu nie idzie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bezzębne brygady tygrysa, uśmiałam się bo tego jeszcze nie słyszałam. Zapamiętać muszę. Kose to ja mam nieustannie z osiedlowym monitoringiem haha

      Usuń
  2. Widzę, że ,,pyszne rogaliki'' zadziałały na Ciebie jak : ,,mamusiu, chcę gwiazdkę na choinkę''

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz jaka jestem. Jak on patrzy na mnie tymi oczyma zbitego psiaka i mówi mamusiu to nie ma to tamto jestem stracona, nawet jeśli musiała bym stać 3 godziny w tej kolejce.

      Usuń

Daj Komenta, chętnie poznam twoje zdanie...
Oczywiście nie omieszkam odpowiedzieć.